Chyba mnie zawiedli. Tak zdecydowanie. Wiem, że jutro się przekonam, że tak nie jest. Ale i tak czuję się dzisiaj zawiedziony.
Uśmiech na twarzy.
Jeśli mnie zapytacie czy teraz boję się jeździć? Tak.
Czy mam ochotę odpalić maszynę i jechać? Tak.
Zastanawiam się nad śmiercią.
Widziałem jak ludzie umierają. Widziałem też gdy już umarli.
Pytanie czy zadowoleni byli z tego jak żyli.
A jeśli potrafię żyć przez sekundę mocniej i więcej niż inni przez cały rok?
Czy to mi daje szanse na samospełnienie?
Mówię różne rzeczy, że lubię zapierdalać, że to jest nie do opisania.
Bo tak jest. Zabawą nie jest szybkość, a czas w jakim tą szybkość się osiąga. To odstresowuje. Pompuje żyły adrenaliną. Uzależnia.
A potem te spokojne wiraże, na niskich obrotach. Przechył w lewo, wyprostowanie, hamulec, przechył w prawo, długa prosta, opór na nadgarstku i aż chce się krzyczeć.
Jestem spokojnym człowiekiem.
Widok motocykla w garażu codziennie rano przypomina mi, że spełniłem swoje marzenie.
sobota, 5 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz