Pierwszy wypad na dwa motocykle.
Samemu jeżdzi się bardzo przyjemnie ale z innymi jeździ się ciekawiej.
Dzisiaj pierwszy raz na tym motocyklu tylne koło próbowało mnie wyprzedzić, gdy ustępowałem pierwszeństwa karatce. Miny obserwatorów - bezcenne. Wszystko skończyło się dobrze przesunąłem siłę hamowania na przednie koło. Jednak mała masa (jasne! to za chwilę) ma swoje plusy - łatwiej go ogarnąć i kontrolować gdy sytuacja robi się napięta.
Streszczając dzisiejszy wypad nad jezioro Sumin:
Puszkarze jeżdzą jak chcą.
Trzymać się jak najbliżej środka jezdi bo jak nie to się trafi pan, który ma 60 kucy pod maską i ochotę by się chwalić jaki to on motocykl wyprzedził.
Gdy na drodze są olbrzymie dziury (a były dzisiaj) trzymać się na tyle daleko od motocykla z przodu by było widać nie tyle jaki manewr wykonuje i co omija ale też co będzie omijał jako następną przeszkodę.
Z innych kwesti: kurtka wytrzymała 50km w deszczu bez problemów. Spodnie natomiast trochę spasowały, jako przyczynę widzę to, że siedziałem prawie "na baku" i cała woda płynęła właśnie na spodnie. Trochę mnie to rozczarowało.
Brać motocyklowa nawet, iż kompletnie mało znana to jednak "lewa w górę".
Fazerek wyglądał po dzisiejszej wyprawie (ledwie 100km) jak po solidnej offroad'owiej jeździe. A to dzięki okresowemu namuleniu na jezdi czy jak ta cholera się nazywa. Po ostygnięciu mycie i powrócił do pierwotnego wyglądu.
Czyszcząc rury od kolektora zobaczyłem, że zchodzi z nich rdza. Teraz jedna się już ładnie świeci. W najbliższych dniach papier ścierny w dłoń (na Fazerce nie ma chromu) i czyszczę. Wreszcie nie będzie mi leżało na sercu, że brudny jak cholera.
Pierwsza reakcja "jaki brudnu!" A jaki ma być? Bez pługa pod rurami? Bez owiewek? Czarny silnik na wierzchu! Wystarczy po kałuży przejechać i już brudny. Ale i tak jest śliczny.
Z przykrych rzeczy to pierwsze "parkingowa" gleba. Tuż po zakupie udało mi się jej uniknąć ale naciągnąłem sobie plecy. Dzisiaj niestety nie dałem rady i powoli acz z całym impetem motocykl położył się na bok, dzięki Bogu, że prawy bo idzie do poprawki w zimie. W zdarzeniu ucierpiały drzwi garażu w którym zajście miało miejsce. Stelaż kufra wbił się w sklejkę drzwi od wewnętrznej strony. Czacha motocykla nie ucierpiała, oparwszy się o ścianę. Lusterko się złożyło i też dało radę. Dzięki Bogu za gmole - mała rzecz a cieszy.
A jutro - praca. A potem papier ścierny i rury od kolektora.
Ogółem dzisiejszy dzień był szczęśliwy bo ja właśnie taki teraz jestem.
Motocykl, potem spotkanie i film z Nią a teraz spokojny, bezpieczny sen.
Życie jest piękne, wiesz? Chociaż czasem pada deszcz.
niedziela, 8 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz