sobota, 5 grudnia 2009

Świecisz się

Chyba mnie zawiedli. Tak zdecydowanie. Wiem, że jutro się przekonam, że tak nie jest. Ale i tak czuję się dzisiaj zawiedziony.

Uśmiech na twarzy.

Jeśli mnie zapytacie czy teraz boję się jeździć? Tak.
Czy mam ochotę odpalić maszynę i jechać? Tak.

Zastanawiam się nad śmiercią.

Widziałem jak ludzie umierają. Widziałem też gdy już umarli.

Pytanie czy zadowoleni byli z tego jak żyli.

A jeśli potrafię żyć przez sekundę mocniej i więcej niż inni przez cały rok?
Czy to mi daje szanse na samospełnienie?

Mówię różne rzeczy, że lubię zapierdalać, że to jest nie do opisania.

Bo tak jest. Zabawą nie jest szybkość, a czas w jakim tą szybkość się osiąga. To odstresowuje. Pompuje żyły adrenaliną. Uzależnia.

A potem te spokojne wiraże, na niskich obrotach. Przechył w lewo, wyprostowanie, hamulec, przechył w prawo, długa prosta, opór na nadgarstku i aż chce się krzyczeć.
Jestem spokojnym człowiekiem.

Widok motocykla w garażu codziennie rano przypomina mi, że spełniłem swoje marzenie.

środa, 2 grudnia 2009

Pasta

Tak! To jest to!

Pasta do aluminium i chromu K2!

Będziesz błyszczał!

poniedziałek, 30 listopada 2009

Cytaty

"Żyjesz więcej w ciągu pięciu minut przy całkowicie otwartej przepustnicy niż niektórzy w ciągu całego życia"

Czasami, aż chce się krzyczeć.

Wiem to tylko sześćsetka. Dla mnie to dużo... narazie - i to mnie trochę martwi.

sobota, 21 listopada 2009

Zabawkowy

Podobno jestem "zabawkowy". To znaczy, że lubię zabawki - tylko ich ceny się zmieniają.

Pamiętam miałem kiedyś takiego fajnego dużego, plastikowego żółwia ninja. Bardzo go lubiłem.

Mam teraz taką fajną zółtą Yamahe.

Faktycznie jestem "zabawkowy".

Dzisiaj trasa. Jakieś 230km od tankowania... może 250. Jakoś mi ten licznik w milach nie podpasował i przestałem go używać. Tzn na prędkościomierz patrzę ale powiem szczerze, że na motocyklu wydaje mi się ważniejsze kontrolowanie sytuacji niż świadomość ze się jedzie akurat teraz 65km/h. Lekki ruch ręki i na początku tej liczby jedynka wyskakuje.

Tak czy inaczej było fajnie. Kolejny temat do rozważenia to interkom - jednak dobrze by było mieć.

Zmieniono mi też dzisiaj klocki. Dwa komplety na dwie przednie tarcze. Widziałem też swój nowy wydech z Fazera 1000. Wersja lekko "przypalana w kolory tęczy ", czyli metal od temperatury niebiesko-żółty ale mam nadzieję, że kolorystycznie się dopasuje do Yamaszki.

Czuję się dotleniony.

niedziela, 8 listopada 2009

Pierwszy wypad

Pierwszy wypad na dwa motocykle.

Samemu jeżdzi się bardzo przyjemnie ale z innymi jeździ się ciekawiej.

Dzisiaj pierwszy raz na tym motocyklu tylne koło próbowało mnie wyprzedzić, gdy ustępowałem pierwszeństwa karatce. Miny obserwatorów - bezcenne. Wszystko skończyło się dobrze przesunąłem siłę hamowania na przednie koło. Jednak mała masa (jasne! to za chwilę) ma swoje plusy - łatwiej go ogarnąć i kontrolować gdy sytuacja robi się napięta.

Streszczając dzisiejszy wypad nad jezioro Sumin:

Puszkarze jeżdzą jak chcą.
Trzymać się jak najbliżej środka jezdi bo jak nie to się trafi pan, który ma 60 kucy pod maską i ochotę by się chwalić jaki to on motocykl wyprzedził.
Gdy na drodze są olbrzymie dziury (a były dzisiaj) trzymać się na tyle daleko od motocykla z przodu by było widać nie tyle jaki manewr wykonuje i co omija ale też co będzie omijał jako następną przeszkodę.

Z innych kwesti: kurtka wytrzymała 50km w deszczu bez problemów. Spodnie natomiast trochę spasowały, jako przyczynę widzę to, że siedziałem prawie "na baku" i cała woda płynęła właśnie na spodnie. Trochę mnie to rozczarowało.

Brać motocyklowa nawet, iż kompletnie mało znana to jednak "lewa w górę".

Fazerek wyglądał po dzisiejszej wyprawie (ledwie 100km) jak po solidnej offroad'owiej jeździe. A to dzięki okresowemu namuleniu na jezdi czy jak ta cholera się nazywa. Po ostygnięciu mycie i powrócił do pierwotnego wyglądu.

Czyszcząc rury od kolektora zobaczyłem, że zchodzi z nich rdza. Teraz jedna się już ładnie świeci. W najbliższych dniach papier ścierny w dłoń (na Fazerce nie ma chromu) i czyszczę. Wreszcie nie będzie mi leżało na sercu, że brudny jak cholera.

Pierwsza reakcja "jaki brudnu!"  A jaki ma być? Bez pługa pod rurami? Bez owiewek? Czarny silnik na wierzchu! Wystarczy po kałuży przejechać i już brudny. Ale i tak jest śliczny.

Z przykrych rzeczy to pierwsze "parkingowa" gleba. Tuż po zakupie udało mi się jej uniknąć ale naciągnąłem sobie plecy. Dzisiaj niestety nie dałem rady i powoli acz z całym impetem motocykl położył się na bok, dzięki Bogu, że prawy bo idzie do poprawki w zimie. W zdarzeniu ucierpiały drzwi garażu w którym zajście miało miejsce. Stelaż kufra wbił się w sklejkę drzwi od wewnętrznej strony. Czacha motocykla nie ucierpiała, oparwszy się o ścianę. Lusterko się złożyło i też dało radę. Dzięki Bogu za gmole - mała rzecz a cieszy.

A jutro - praca. A potem papier ścierny i rury od kolektora.

Ogółem dzisiejszy dzień był szczęśliwy bo ja właśnie taki teraz jestem.

Motocykl, potem spotkanie i film z Nią a teraz spokojny, bezpieczny sen.

Życie jest piękne, wiesz? Chociaż czasem pada deszcz.

czwartek, 5 listopada 2009

Caly czas pisze

A jak! Na pogodę czekam. Wczoraj mycie, woskowanie. Swoją drogą nie wszystko na czym pisze, że silnik umyje faktycznie to zrobi.No i z tymi aluminiowymi częściami trochę ciężko - muszę jakąś skuteczniejszą metodę czyszczenia odkryć.

A i śliniak sobie kupiłem bo w sobotę/niedzielę ma być ładniejsza pogoda to może da rade polatać a gardła szkoda na wiatr.

Zdjęć jak nie było tak nie ma. Ale będą. Serio.

wtorek, 3 listopada 2009

W tym sezonie

W tym sezonie nawinąłem... jakieś 30km - jednym słowem szaleństwo. Prozaiczne przyczyny: pogoda jest jaka jest temperatura w okolicach zera, więc dalej czekam na wiosnę.

Na chwilę obecną Yamaha zatankowana i odstawiona do garażu czeka na lepsze dni, a ja w tym czasie kombinuję jak by tutaj odnowić elementy, które ucierpiały w Anglii. Chromy, śruby i ogólnie wszystko co się może stać rude. Lakier, co ciekawe, w stanie bardzo przyjemnym - ale też się nim zajmę.

Zdjęcia... no coś by się przydało. Będę myślał również w tym temacie ale narazie nurtuje mnie czemu mi przy 4000 obrotów zaczynają budziki "brzęczeć"... wnioskuję, że to z nimi właśnie problem bo jak podczas jazdy je docisnę to dzwięk ten ustaje. A może plastiki do poprawki. Się obada.

sobota, 31 października 2009

Zaczynamy

Ciemna noc. Trasa z Rzeszowa do Lublina cała otulona gęstą mgłą a w dodatku ten deszcz - drobny, zimny i tak cholernie mokry. Droga prawie pusta, mijamy kolejne zakręty. Zerkam na kierowcę. Szybkim ruchem ręki włączył wycieraczkę tylnej szyby. Z trudem wychylam się w fotelu obracając głowę. Wycieraczka zbierając brud i wodę z szyby utworzyła małe, przez moment suche okienko. Za samochodem na przyczepie spełnienie mojego marzenia zagląda do wnętrza opływowymi oczami osadzonymi w żółtej czaszce. Coś pięknego. Właśnie tak wyobrażałem sobie tę chwilę.

Udało się :)